Podróż vanem bez łóżka?
Czemu nie! Wszystko jest możliwe. Przekonaliśmy się o tym gdy dopadł nas pierwszy kryzys podczas budowy.
Było gorące lato, a my od miesiąca siedzieliśmy w blaszanej puszce. Kładliśmy mozolnie wyciszenie i izolacje, warstwa po warstwie, a nasz początkowy entuzjazm powoli zamieniał się w zniechęcenie.
Izolacja kampera nie jest trudna ale wykonanie wszystkich etapów zajmuje bardzo dużo czasu i wymaga dużo cierpliwości. No i w pewnym momencie nam już tej cierpliwości zaczęło brakować.
Wizje pięknego, kolorowego, przytulnego domku na kółkach przykryła wełna mineralna, celotex i srebrna folia. Nasz bus z żadnej strony nie przypominał campervana z Instagrama czy Pinteresta. Co najgorsze dopadło nas poczucie że jeszcze bardzo długo, długo nie będzie.
Oczywiście nie mieliśmy zamiaru sie poddać ale definitywnie potrzebowaliśmy przerwy. Zmiany otoczenia, kontaktu z naturą, po prostu paru dni zasłużonego urlopu, którego tak naprawdę nie braliśmy od paru miesięcy. Jak to sie mawia – Jeśli się zmęczysz, naucz się odpoczywać, a nie rezygnować.
Jednak wciąż panująca pandemia nie była naszym sprzymierzeńcem. Nie mieliśmy zbyt wielu możliwości ze względu na wszelkiego rodzaju restrykcje i ograniczenia. Podążanie za nimi nie było tym co dałoby nam upragniony odpoczynek. W końcu o pandemii też przydałoby się na chwile zapomnieć. To musiał być krótki ale konkretny reset! Solidna dawka witaminy N (jak natura), muśnięta promieniami słońca oraz okraszona porcją działającej kojąco na zmysły zieleni.
Spojrzeliśmy sobie w oczy i już wiedzieliśmy, że będzie to pierwsza podróż naszym dopiero co powstającym kamperem. I choć kampera jeszcze zbytnio nie przypominał, byliśmy tym wyjazdem bardzo podekscytowani.
I tak bez mebli, bez łóżka, zapakowanym po brzegi biwakowym ekwipunkiem vanem zawitaliśmy na dzikich wrzosowiskach Dartmoor, gdzie spędziliśmy nasze pierwsze noce „na dziko”